Zamieszkać, przebudować i być szczęśliwym

Kurz i pył. Remont

Remont. Remont trwa i trwać będzie jeszcze kilka lat, kurz się sypie, końca nie widać. Zaczęliśmy od modernizacji ogrzewania, przechodząc z elektrycznego na solarne. Z mojego punktu widzenia to wygląda tak. Kaloryfery zdjęte, ściany rozprute, rury powycinane, inne rury rozprowadzane. Kurz, kurz i gruz. Ale zdecydowanie warto. Nie wzięliśmy kredytu na solary, bo w ostatecznej kalkulacji wyszło nam, że to się nie opłaca tak bardzo przy zakupie dwóch paneli. Kredyt jak kredyt, wiadomo, milion dokumentów trzeba załatwić i tak trzeba najpierw zapłacić, żeby dostać zwrot no a raty trzeba płacić...
Zrobiłam krótkie nagranie tego jak wygląda pokój dziecięcy. Nagranie jest z lipca, dziś jest jeszcze bardziej rozpruty, ale od czwartku rusza tam moja ekipa remontowa z pracami, więc będzie dobrze. Nie omieszkam pochwalić się efektem końcowym. 


Remontowanie starego domu wymaga czasu, cierpliwości i niestety pieniędzy. Jakoś idziemy z tymi pracami do przodu, ale wszystkiego, co było zaplanowane, nie uda się zrobić w tym roku. Dużo utrudniają urzędowe procedury, np. czas oczekiwania na wydanie zgody na wycięcie drzew, które nie są nasze, ale rosną za naszym ogrodzeniem to 180 dni, 30 dni gmina, 30 dni powiat i 120 dni Główna Dyrekcja Dróg... Dodam, że drzewa są uschnięte i nie jest to jakiś nasz kaprys... Wydanie Warunków Zabudowy to 90 dni a formularz taki, że samemu nie sposób go wypełnić, trzeba to zrobić razem z architektem. (Tomek uważa, że powinno się pisać podanie: "Proszę o wydanie WZ, działka nr..." a nie spowiadać się z tego co się chce zrobić, żeby pół Mazowsza się zastanawiało czy można na planowaną inwestycję wydać WZ czy nie). Człowiek by chciał wszystko zrobić od razu, ale praktyka pokazuje, że trzeba sporo się nachodzić i naczekać. Na szczęście nie spieszy nam się. Do emerytury skończymy na pewno.

Konfitura z płatków róży i o różach słów kilka.

Posiadanie starego ogrodu mnie zachwyca. Stare, duże drzewa i krzewy oraz kwiaty, które nasadzono wiele lat temu a ciągle uwodzą. Piwonie, hortensje i róże. Róże jesienią starannie poprzycinałam. Nie było dokładnie wiadomo, które są żywe, bo były całe zarośnięte dzikim winem, które dusi i zabija inne rośliny. Dzikiego wina już nie ma. Większość róż odżyła, w tym dzika róża, która wspaniale pachnie i przypomina mi nadmorskie wydmy, rogaliki utopce mojej babci i mamy oraz pączki.
Ten zapach skłonił mnie do tego, żeby zrobić konfiturę z róży. Nigdy wcześniej jej nie robiłam, bo nie miałam dostępu do płatków różanych, ale pamiętam jak babcia ją robiła gdy byłam małą dziewczynką. Przepis trzeba było trochę odkurzyć, ale jest i chętnie się nim podzielę, bo to najłatwiejszy przepis świata.
Zebrałam płatki róży, niektóre wcześniej i te trzymałam w lodówce. Można je umyć, ale trzeba dać im spokojnie wyschnąć. Oczyściłam je i poodcinałam białe końcówki. Nie trzeba tego robić, ale białe końcówki dodają konfiturze lekkiej goryczki. Chciałam żeby moja była słodka i delikatna w smaku.
Oczyszczone płatki zważyłam i wsypałam do makutry. Zasypałam je dwa razy większą ilością cukru niż ważyły. Czyli, jeśli mamy 100 gram płatków, dodajemy 200 g cukru. Dodałam sok wyciśnięty z cytryny i zaczęłam ucierać. Trzeba to robić tak długo, aż masa będzie gładka. Cukier musi być niewyczuwalny. Całość przełożyłam do wyparzonego słoika zakręciłam i gotowe!
Na koniec jeszcze kilka słów o różach (choć może będzie o nich jeszcze mały tutorial). Mszyce lubią róże. Jeśli planujecie zrobić konfiturę, a róże musicie opryskać, to zróbcie to zanim one rozkwitną. Dodatkowo, dla bezpieczeństwa, użyjcie środka, którego można też używać do drzewek owocowych. Inne środki są bardzo toksyczne, wnikają w strukturę rośliny i zatruwają ją dla mszyc, ale też dla ludzi, w tym także płatki, bo środek długo się uwalnia i krąży w łodygach.

UWAGA! Do zrobienia konfitury możecie użyć każdej róży, która ma zdecydowany zapach, nie musi być wyłącznie dzika róża, choć ta jest oczywiście najsmaczniejsza. 

Zakładamy warzywniak

Nasza mała ogrodniczka chciała warzywniak. Do tej pory w tym ogrodzie nigdy go nie było, więc przedsięwzięcie zaczynałyśmy od zera. 
Najpierw miejsce.
Miejsce musi być słoneczne, ale też nie 100% patelnia. Jeśli to możliwe, warto by było osłonięte od wiatru. Nie dorobiłam się jeszcze szklarenki, więc pomidory, papryka, ogórki będą rosły bez osłony. One nie lubią silnego wiatru. Kiedy mamy już miejsce wybrane, trzeba się zastanowić ile go potrzebujemy, co będziemy siać i sadzić.
Następnie przygotowanie terenu.
Wybraliśmy miejsce w rogu ogrodu. Jest dobrze nasłonecznione, osłonięte parkanem. Przez większość dnia będzie tam słońce, choć poranne nie przypali niczego. Rosła tam trawa. Całość musiałam przekopać, zerwać darń. Powyrzucać kamienie, patyki i wyrwać korzenie. Jeśli pamiętacie, całe nasze ogrodzenie było porośnięte dzikim winem. Ono ma to do siebie, że ryje trawnik skuteczniej niż krety i wchodzi wszędzie... Wyrywania było sporo, ale po kilku dniach teren był gotowy. Postawiłam niewielkie ogrodzenie, żeby zatrzymać psa, choć żeby powstrzymać naszego psa, ogrodzenie musiałoby mieć z 1,5 metra...
Na to jaką mamy ziemie w ogrodzie nie mamy dużego wpływu, ale zawsze możemy ją poprawić. Naszą pomieszałam z kompostownikową oraz z nawozem. Kupiłam obornik granulowany, owczy. Jest 100% ekologiczny, nie pali upraw, nie niszczy, właściwie nie da się go "przedawkować", do tego nie śmierdzi. Czterolitrowe opakowanie wystarczyło na warzywniak i podsypanie krzewów owocowych, róż i innych roślin kwitnących. 
Wysiew.
Zaplanowałam już wcześniej jakie rośliny będziemy siać. Kupiłam nasiona. Buraczki, ogórki, cukinię, dynię, marchewkę, pietruszkę cukrową oraz pietruszkę naciową, różne rodzaje cebuli i szczypiorków, koperek, kolorową rzodkiewkę oraz tyczną fasolkę szparagową. Na naszym bazarku kupiłam sadzonki truskawek oraz ziół: tymianek, oregano, trzy rodzaje bazylii (zwyczajną, czerwoną i cytrynową), cząber, kolendrę, miętę, rozmaryn i lubczyk. 
W miejscu które wybraliśmy na warzywniak, rosła róża, jest dość stara i było już za późno żeby ją przesadzać, bo puściła już nowe listki. Okopałam ją dookoła. Na środku mamy, więc krąg trawy z różą na środku. Dookoła niej posadziłam zioła. Wyznaczyłam też sektory do siania, wydeptałam ścieżki pomiędzy. W kwietniu siejemy do gruntu warzywa korzeniowe. Rzodkiewki, marchewki, pietruszki, buraczki, cebulę. W maju ogórki, cukinię. Do specjalnych pojemników wysadziłam pomidory i paprykę. Mam też inne na ziemniaki, dynie, cukinie i ogórki.

Teraz czekamy. Deszcz skutecznie podlewa nam ogródek. 

Nocne ogrodu odsłony


Że jeże są to jeszcze w listopadzie donieśli mi sąsiedzi. Czy są nie byłam pewna na 100% do dziś!


Sadzimy, siejemy

Kiedy sadzić, kiedy siać to podstawowe pytanie ogrodników-amatorów takich jak my. W przypadku nasion, zwłaszcza tych z torebek, sprawa jest prosta. Na opakowaniach umieszczona jest instrukcja siania. Kiedy siejemy do rozsad, kiedy do gruntu. Trzymając się jej nie powinniśmy wysiać roślin za wcześnie. Wysianie ich kilka dni czy nawet dwóch tygodni później nie sprawi, że świat się zawali. Pamiętajmy też, że w różnych częściach naszego kraju mamy różny klimat. W górach ostrzejszy (tam siejemy trochę później), na nizinach łagodniejszy (siejemy zgodnie z rozpiską). Jeśli mamy nasiona, które sezon wcześniej pozbieraliśmy celowałabym w kwietniowe sianie w pierwszej połowie miesiąca. Na moim kuchennym parapecie wykiełkowały już pomidory, czekamy aż wzejdzie papryka.
Tymczasem bardziej od nasion zajmuje mnie temat sadzonek. Teoretycznie powinniśmy sadzić rośliny kiedy temperatura jest już ustabilizowana i nie ma mrozów. No właśnie, a kiedy jest ten czas w Polsce, w maju? Moim zdaniem to wróżenie z fusów. Ja posadziłam część roślin już w lutym. Tak, tak, własnie w lutym i zaraz wyjaśnię dlaczego. Opady deszczu były spore, ziemia była dobrze nasiąknięta i miękka. Temperatura nawet nocą była dodatnia. Aktualnie sypie u nas śnieg. Mocno. Zaczął po 17:00, teraz jest 23:00, jest go już co najmniej 10 cm. Nie ma dużego mrozu (-1). Od lutego do połowy marca rośliny dobrze się zakorzeniły. Dodatkowo wybierając szkółkę, w której zrobiłam zakupy, wybrałam tę położoną w górach, ich rośliny są lepiej dostosowane do mrozów, są zahartowane.
Prawdziwym wrogiem sadzonek, tak na prawdę, nie jest śnieg, jest nim mróz. Paradoksalnie śnieg może nam teraz pomóc, w dwojaki sposób. Po pierwsze nawadnia ziemię, po drugie, gdyby mróz przyszedł większy, powyżej 4 stopni, śnieg zabezpieczy rośliny, zadziała jak pierzyna. Rośliny jeszcze całkiem nie wystartowały z wiosennym przebudzeniem, nie powinny się połamać pod naporem mokrego śniegu. Wierzę, że dadzą radę z tym atakiem zimy.

Drzewa

Na stacji rosły wspaniałe, stare akacje (nazwa właściwa Robinia Akacjowa). Drzewa miały po około 70-80 lat. PKP postanowiła drzewa usunąć, ponieważ uznała, że stanowią zagrożenie dla pasażerów i ruchu kolejowego. Miasto odmówiło udzielenia zgody na wycinkę, więc panowie z PKP poszli do starosty pruszkowskiego. Starosta zgody udzieli na podstawie przepisu, który mówi, że chore drzewa można usuwać (bezkarnie). Drzewa wycięto nocą, cichaczem, bo jest teraz taka moda żeby zmiany wprowadzać w nocy
Moje zdjęcie peronu z drzewami na Instagramie polubił oficjalny profil Polskich Linii Kolejowych, po wycince wywołałam ich do odpowiedzi. Odpowiedź przyszła szybciej niż zdążyłam powiedzieć Instagram, więc była już gotowa na taką ewentualność. Odpowiedź brzmiała: wykonana 22 lutego na peronie stacji Piastów wycinka 5 drzew (robinii), rosnących zbyt blisko toru, wynikała z obowiązku zapewnienia bezpieczeństwa pasażerów i ruchu kolejowego.
Termin usunięcia drzew został ustalony w godz.0.00– 3.00 tak, by nie utrudniać obsługi pasażerów na peronie i nie ograniczać ruchu pociągów. Wszystkie działania PKP Polskich Linii Kolejowych S.A. na terenie kolejowym w obrębie stacji Piastów są zgodne z prawem i uzyskanymi decyzjami, w tym decyzją Starosty Pruszkowskiego z 5 sierpnia 2015 r. zgodnie z ustawą o transporcie. Na konieczność wycinki drzew, ze względu na bezpieczeństwo pasażerów, wskazał również Urząd Transportu Kolejowego.
Dotychczas drzewa były przycinane, lecz - ze względu na bezpieczeństwo, konieczne było ich usuniecie. Wycinka drzew i inne prace prowadzone przez zarządcę infrastruktury są ograniczane do niezbędnego minimum, ale z przestrzeganiem obowiązujących zarządcę infrastruktury zasad bezpieczeństwa. Urząd Miasta oraz Burmistrz Piastowa na bieżąco byli i będą informowani o działaniach zarządcy infrastruktury. Podczas licznych spotkań podkreślaliśmy, że zakres niezbędnych prac wyznacza nie PLK, lecz prawo związane z bezpieczeństwem ruchu kolejowego. Władze nie biorą odpowiedzialności za stan drzew i ewentualne skutki wypadków jakie mogą spowodować w ruchu kolejowym. Tylko w tym roku, drzewa rosnące zbyt blisko torów spowodowały kilkadziesiąt sytuacji, w których uszkodzona została sieć trakcyjna i zablokowane pociągi, co powodowało opóźnienia składów na setki minut.

Dworzec jest pusty i smutny. Ławeczka stoi smętnie na asfalcie, bez cienia... Mieszkańcy w ramach protestu przyszli pożegnać się z drzewami i w weekend po wycince przynieśli kwiaty a dzieci rysunki drzew. Wszystko przymocowano do obrzydliwych ekranów dźwiękoszczelnych, które zostały szpecąc okolicę.
Sprzątanie peronu też odbyło się również nocą, a w czasie gdy kwiaty były na peronie podróżni wykonali setki zdjęć, które na pewno udostępnili.

Sami oceńcie wygląd peronu.

Nowa


Nie ma gorszego zwierzęcia na świecie niż człowiek. Nie ma. Nikt mnie nie przekona. Tylko człowiek potrafi krzywdzić inne zwierzęta dla zasady, z premedytacją.

Adoptowaliśmy psa. Jest z nami prawie 2 tygodnie. Nazywa się Alfa. Jest terieropodobnym mieszańcem z głową tuż ponad moim kolanem, ma osiem miesięcy i jest absolutnie wspaniała. Nie szczeka i nie wyje, nie robi nikomu krzywdy, pozwala by dzieci właziły jej na głowę, grzebały w jedzeniu i zabierały zabawki. Nie odstępuje nas na krok, ale jakby jej wcale nie było. Dzięki niej wszystkie zabawki są posprzątane bo jak nie to staną się na pewno jej zabawkami i nie przetrwają nocy. Buty też odstawione są zawsze na miejsce. Podłoga w domu jest odkurzana i myta 10 razy w tygodniu, bo przecież pies ma sierść. Same plusy.
Czy po takim opisie możecie uwierzyć, że kilka tygodni wcześniej ktoś też ją adoptował razem z jej siostrą a po 30 godzinach oddał wystraszoną i zahukaną. 
Nie wiemy co się stało, nie wiemy co zrobiły psy i co im zrobiono, ale przychodzą mi do głowy same okropne rzeczy. Alfa boi się schodów, boi się nowych miejsc i nowych ludzi a szczególnie mężczyzn. Boi się zapinania smyczy, hałasów na ulicy, szybkiego ruchu w jej stronę. Boi się drzwi. Po dwóch tygodniach mamy już pewne postępy z wchodzeniem i wychodzeniem z domu, ale na początku musiałam ją wynosić. Po dwóch tygodniach daje się pogłaskać Tomkowi choć nie bez strachu, na spacer nadal z nim nie wychodzi. Muszę powiedzieć, że najbardziej przeraża mnie ta smycz. Jak bardzo trzeba nią było stłuc psa, żeby przy każdym jej zapinaniu kulił się i wciskał w podłogę...
Pracujemy nad sobą i wiemy, że jeszcze dużo pracy przed nami. Bo są gorsze dni i lepsze. Nasikane w salonie czy zjedzona książka, ale mamy nadzieję, że Alfa choć już teraz bardzo szczęśliwa będzie za jakiś czas spokojniejsza, ufniejsza i bardziej otwarta.

Siostra Alfy, Zosia, jest w Domu Tymczasowym, ale mam wrażenie, że stanie się jej domem na zawsze. Obie zaś uratowała Pani Małgosia z Domu Tymczasowego dla Szczeniaków Judyta (Link do FB). Gdyby ktoś chciał i mógł ją wspomóc w ratowaniu psiaków to zachęcam.

#niekupuj #adoptuj

Ptaki i inne zwierzaki

Cytując klasyka: "Jest zima, to musi być zimno". Kiedy jest zima zwierzęta mają ograniczone możliwości najedzenia się. Wyjadły już z naszych drzew jabłuszka, jarzębinę i kalinę. Wyjadły to wszystko jeszcze zanim przyszły prawdziwe mrozy. Odwiedzają nas w ogrodzie głównie ptaki, ale przychodzą dwie wiewiórki i kuna. Poza tym przylatują sikory trzech gatunków, zięby, trznadle, dzwońce, czyże, gile, kwiczoły, wróble i mazurki, kosy, sójki, sroki, kawki, wrony i gawrony oraz para synogarlic. Wszystkich gości dokarmiamy dogadzając im w miarę możliwości.
Zimowa karma dla ptaków musi być sycąca. Najlepsze są ziarna olejowe: len, słonecznik, rzepak oraz inne nasiona grube: pszenica, żyto, owies, kukurydza, sorgo. My do naszej mieszanki dosypujemy jeszcze orzeszki ziemne niesolone, które są przysmakiem dla sójek. Oprócz sypania ziarna do karmników (mamy 2 karmniki), wykładamy na taras orzechy laskowe i włoskie, świeże mięso pokrojone w kostkę (dla drapieżników: sójek, srok) oraz wystawiamy wodę. Jeśli jest duży mróz woda szybko zamarza. Ptaki lubią się myć i pić rano, więc zawsze rano wodę mają świeżą. Woda jest bardzo ważna. 70% ptaków które giną zimą, ginie z pragnienia. One nie wiedzą, że śnieg to woda.
Rozwieszamy też słoninę i kule tłuszczowe z ziarnem. Te cieszą się szczególnym upodobaniem sikorek, chociaż wczoraj widziałyśmy jak kawka rozerwała siatkę, w której była kula tłuszczowa i całą zawartość zabrała ze sobą. Dla głodnego, nic trudnego. Kule i ziarno kupujemy na Allegro. 1 kilogram karmy z przesyłką to koszt około 1,8 zł, kula kosztuje 1 zł. Kupuję kule pojedyncze i sama je łącze drutem stalowym na dowolne długości.
Na dwa karmniki zużywamy 1 kg karmy przez maksymalnie 3 dni. Trzy kule starczają na 1,5 tygodnia. Jeśli decydujemy się na karmienie ptaków przez zimę trzeba to wziąć pod uwagę. Naszą stołówkę odwiedza dziennie kilkadziesiąt ptaków ku naszej radości. To są nasze papugi. Nasze zwierzęta prawie-domowe. Kota karmimy codziennie, ptaki też musimy, one się nauczyły stołować u nas i będą to robić całą zimę. Gdybyśmy przestali je karmić byłyby głodne.

*Zdjęcia ptaków pochodzą z portalu Ptaki Polski.

Sąsiedzi

Jesteśmy nowi w okolicy. Nowi zawsze wzbudzają zainteresowanie. Zaczęło się jeszcze zanim się wprowadziliśmy. W dniu odbioru kluczy poznaliśmy sąsiadów, którzy mieszkają za nami na sąsiedniej ulicy. Byliśmy podejrzani, bo po ciemku odczytywaliśmy licznik gazowy. Państwo Czujni, są bardzo mili a ich syn jest Lokalnym Radnym (nie pamiętam jak się nazywa, bo pięć razy powiedział, że nim jest zanim w końcu się przedstawił).
W pierwszą sobotę po odebraniu kluczy rzuciliśmy się na ogród. Nadal jest tam mnóstwo pracy, ale dziś przynajmniej widać trawnik, bo liście są zagrabione. Pracując na zewnątrz wystawiliśmy się na oczy wszystkich i wszyscy przychodzili do nas i się witali. Fajne to! Naprawdę fajne. Przedstawiali się, zostawiali numery telefonu. Bardzo sympatycznie nas przyjęli.
Mieszkamy tu już ponad miesiąc a ciągle ktoś się z nami wita. Nawet mieszkańcy sąsiednich ulic zaglądają, doradzają, informują nas o lokalnych "dobrach". Kiedy są dni targowe, że panowie którzy zabierają śmieci zielone z ogrodu, zabierają też gałęzie tylko trzeba je związać sznurkiem, gdzie jest dobra cukiernia i piekarnia. Jednak co jest dla mnie najmilsze to to, że obcy ludzie bardzo chwalą oczyszczony ogród. Chociaż nie wszystko jest skończone i nie wiem czy chociaż połowa jest zrobiona to chwalą, że widać, że pięknie, że czysto...
Muszę przyznać, że jest to dla mnie nowe doświadczenie. Mieszkając w bloku wymieniałam z sąsiadami "dzień dobry" w windzie i z większością na tym kończyła się moja znajomość. Znałam kilka mam z placu zabaw i moich bezpośrednich sąsiadów z piętra, ale mam nr telefonu tylko jednej sąsiadki a tu mam z całej ulicy.

"Jak dobrze mieć sąsiada,
Jak dobrze mieć sąsiada,
On wiosną się uśmiechnie,
Jesienią zagada..."

© Agata dla WioskaSzablonów | Technologia blogger. | Freepik FlatIcon