Zamieszkać, przebudować i być szczęśliwym

Formalności


Papiery. Do wszystkiego są potrzebne papiery. Do umowy, do banku, do notariusza. Lista formalności jest długa. Postaram się dokładnie opisać naszą drogę przez papierologię, może się komuś przyda w przyszłości.
Właścicielka domu mieszka za granicą. Kontakt z nią jest utrudniony ze względu na różnicę czasu. Do tego nie można od niej wymagać by na każde zawołanie przylatywała do Polski. 
Po ustaleniu ceny finalnej właściciel, który mieszka za granicą i nie przyjedzie dokonać transakcji, musi tu na miejscu ustanowić pełnomocnika. Prawdę mówiąc może to być dowolna osoba, z rodziny lub "z ulicy". Pełnomocnika ustanawia się notarialnie w miejscu zamieszkania. Do tego potrzebne są nasze dane osobowe oraz dane wybranej osoby. Potem czekamy, aż ten dokument (apostille) przyfrunie do Polski. W Polsce trzeba przetłumaczyć upoważnienie. Oczywiście u tłumacza przysięgłego. Jeśli wymaga tego bank - u nas nie wymagał. My upoważnienia mieliśmy dwa. Do umowy przedwstępnej oraz do umowy notarialnej. Do każdej umowy wyznaczono innego pełnomocnika. Apostille dla notariusza musiało być przetłumaczone. Kiedy mamy upoważnienie i tłumaczenie. Można sporządzić umowę przedwstępną. Po jej podpisaniu spokojnie możemy wpłacić zaliczkę (jeśli jest wymagana) i udać się do banku.
Różne banki mają różne przepisy dotyczące udzielania kredytów hipotecznych. W różnych bankach można też uzyskać różne warunki. Trzeba zrobić badanie rynku. Tu można skorzystać z pomocy agenta lub samemu zrobić tournée po bankach. Warto zapytać w swoim banku. Inna jest oferta dla klienta z ulicy a inna dla stałego klienta. Do sporządzenia wniosku kredytowego bank potrzebuje umowę przedwstępną, kopię aktu własności nieruchomości, wypis z rejestru gruntów, wypis lub kopię mapy ewidencyjnej. Bywa przydatne też np. posiadanie naliczonego podatku - jest tam podana powierzchnia od jakiej podatek jest liczony. Jeśli właściciel nieruchomości odziedziczył ją w spadku, potrzebny jest też dokument potwierdzający opłacenie podatku od uzyskania spadku. Do tego zaświadczenia z pracy o zatrudnieniu i o zarobkach. W chwili składania wniosku przebywałam na urlopie macierzyńskim, potrzebne było też zaświadczenie z ZUS o wypłacanych świadczeniach oraz oświadczenie, że po zakończeniu urlopu macierzyńskiego nie będę korzystała z urlopu wychowawczego i wrócę do pracy. Jeśli prowadzimy działalność gospodarczą to zaświadczenia o niezaleganiu z ZUS i US. Tu mała dygresja. Jeśli prowadzimy działalność i pracujemy na etacie a z działalności mieliśmy stratę to doradca bankowy zasugerował żeby działalność zawiesić na czas składania wniosku, ponieważ banki traktują prawo literalnie. Jeśli w chwili składania wniosku działalność jest zawieszona to dla banku takiej działalności nie prowadzimy. Dla mnie to trochę naciąganie prawa, ale jeśli można uniknąć pewnych procedur i otwarcie doradza to bankowiec w banku... 
Kiedy wszystko to złożymy - czekamy. Około miesiąca. (Złożyliśmy wnioski do dwóch banków, pierwszy dał nam decyzję w dwa i pół tygodnia). Różnie w różnych bankach. Bank nas prześwietla do trzeciego pokolenia, ocenia perspektywę, wycenia nieruchomość. 
Kiedy mamy już decyzję to jest, jak ktoś mi powiedział, 75% sukcesu. Po decyzji, często w banku można jeszcze coś wynegocjować a potem podpisuje się umowę. Z umową kredytową idziemy do notariusza gdzie spisywany jest akt notarialny w obecności właściciela/pełnomocnika. Z tym aktem znowu wracamy do banku, a ten wypłaca pieniądze. Oczywiście za wizytę u notariusza płacimy, u niego też opłacamy podatek PCC (obowiązkowo) oraz wpisy do Ksiąg Wieczystych (nieobowiązkowo, możemy załatwić to sami). Kiedy mamy akt własności zaczyna się już bieganina urzędowa. Przepisanie liczników na nowych właścicieli (woda (także odbiór wody brudnej), gaz, prąd), musimy załatwić też wywóz śmieci. Jeśli mamy w nieruchomości zainstalowany alarm, musimy przepisać go na siebie lub zrezygnować. Podłączenie Internetu jest obowiązkowe :) i ewentualnie telefon. I jeszcze z milion innych rzeczy, które teraz nie przychodzą mi do głowy, ale w finale nie zapomnijmy się ucieszyć, że jesteśmy właścicielami domu!

Ostateczna decyzja

Tegoroczne wakacje spędzaliśmy w Bieszczadach. Pięć tygodni własnego domu, ogrodu, nieograniczonej przyrody i nieopisanego piękna. Pięć tygodni radości i wypoczynku.
Powrót do miasta był ciężki dla nas wszystkich. Asia wcale nie chciała wracać. Leoś nie protestował, za to nie mógł zasnąć w dzień w domu, bo przywykł do drzemek w ogrodzie. Mnie męczył hałas miasta, a Tomka ciasnota czterech ścian w bloku, na piątym piętrze.
Wiedzieliśmy to już wcześniej, że musimy się wyprowadzić. Wiedzieliśmy, że najlepiej wyprowadzić się do domu, nie do większego mieszkania. Wiedzieliśmy też, że chcemy mieć ładny ogród. Jednak to chyba właśnie te wakacje pchnęły nas do tego, by dom kupić już teraz.
Po powrocie wybraliśmy kilkadziesiąt ofert domów, które spełniały nasze kryteria i zaczęliśmy oglądanie. Los sprawił, że drugi dom, który widzieliśmy okazał się być tym domem, który kupimy. 
Kupienie domu na rynku wtórnym ma swoje wady i zalety. Po pierwsze od razu możemy się wprowadzić. Po drugie mamy duży ogród, który ktoś sensownie zaplanował. Po 30 latach wymaga pewnych cięć, ale nie trzeba siać trawy. Dom jest zadbany. wymieniono w nim piec, kaloryfery i okna. Z drugiej strony, szykujemy się na duży remont. Przestawianie ścian, przebudowa klatki schodowej, remonty łazienek, wymiana kuchni. Ocieplenie ścian, izolacja fundamentów. A w dalszej perspektywie zagospodarowanie poddasza.

9 września jest dla nas datą przełomową. Tego dnia dotychczasowa Właścicielka przyjęła naszą ofertę cenową, tego dnia zapadła ostateczna decyzja o zakupie właśnie tego domu. Postaram się pokazać Wam ile można wykrzesać z domu lat 70.
© Agata dla WioskaSzablonów | Technologia blogger. | Freepik FlatIcon